9/29/15

PARIS



Paris Oh Paris ... A week flew in the blink of an eye but it was very active and "ambitious" :P
On the day of departure I had almost 39 degrees fever but I was okey!
We reached to our parisian flat with no power to explore anything. The next day, we started from the Trocadero, all in accordance we stated that we expected something better from the Eiffel Tower (please, don't hit me :P), we changed our minds after seeing it in the evening, highlighted, shimmering - it is really impressive. Going back to the beginning of the day - after the Trocadero and walk down through the Champs de Mars, next to the Invalides, then along the Seine we came to the Museum D'Orsay and we spent there about 4 hours. In the meantime, we managed to feel the magic of the small Parisian streets on the Latin Quarter and the whole mass of cafes full of nesting next to each other people.
Day two - Versailles and inept attempt to explore the gardens. Of course a shortcut proved not to be a shortcut so all wet and winnowed we decided to eat in McDonald's (very Parisian)
Day three - Louvre and its horrible plan for sightseeing, we left when they were closing it, it was a miracle that we saw at the end a highly guarded Mona Lisa. Then coffee and "macaroon" in La Duree (literally only one, after ordering more I would probably don't have money for breakfast) at the end we walked though the Champs Elysees to the Arc de Triomphe.
Day four - The Ile de la Cite and the Centre Pompidou in hurry to make it to the 7-storey Gallery La Fayette.
On the fifth day we were overpowered by souvenirs on Montmartre, miniatures of monuments, key chains, lighters and other fantastic souvenirs with a symbolic Eiffel Tower. After exploring local neighborhoods we stopped at a cafe from"Amelia". We had some time for the Moulin Rouge which also turned out not impressive during the day :P
We finished the day walking through the Av.Montaigne, drooling in front exhibitons of expensive boutiques and dinner under the tower (pronounced - dry baguette bitten with kiri).
Lazy Sunday elapsed as fast as our entire stay, last minute shopping, last evening on beautiful, little streets of Montmartre.
Below I present a short photo report which also like from Berlin you could see on my Instagram. Forgive me for Paris spam: P
After my return of course I was asked the question:  London or Paris?
Each of these capitals is unique but my heart still will belong to England :)

_________________________________________________________________________________


Paryż, oh Paryż... Tydzień zleciał w mgnieniu oka, ale za to bardzo aktywnie i "ambitnie" :P
W dzień wylotu miałam prawie 39 stopniową gorączkę, ale to nic!
Do naszego paryskiego mieszkanka dotarłyśmy bez sił do zwiedzania czegokolwiek. Następnego dnia zaczęłyśmy od Trocadero, wszystkie zgodnie stwierdziłyśmy, że spodziewałyśmy się czegoś lepszego widząc wieżę Eiffla (nie biczujcie mnie :P), zmieniłyśmy zdanie dopiero po zobaczeniu jej wieczorem, podświetlonej, mieniącej się - to rzeczywiście robi wrażenie. Wracając do początku dnia  - po Trocadero i spacerze po Polach Marsowych, obok Kościoła Inwalidów, następnie wzdłuż Sekwany dotarłyśmy do Museum D'Orsay i tam zostałyśmy na jakieś 4 godziny. W międzyczasie zdążyłyśmy poczuć magię małych, paryskich uliczek w dzielnicy Łacińskiej i całej masy kawiarenek pełnych gnieżdżących się obok siebie ludzi.
Dzień drugi - Wersal i nieudolna próba zwiedzenia ogrodów. oczywiście droga na skróty nie okazała się być drogą na skróty i tak całe mokre i przewiane postanowiłyśmy posilić się w Maku (tak bardzo parysko)
Dzień trzeci - Luwr i jego brak zorganizowania pod kątem zwiedzania, wyszłyśmy kiedy zamykali, cudem na zakończenie udało się zobaczyć pilnie strzeżoną Mona Lizę. Potem kawka i "makaronik" w La Duree (dosłownie jeden, po zamówieniu większej ilości chyba nie miałabym pieniędzy na śniadanie) na koniec przeszłyśmy Polami Elizejskimi aż do Łuku Triumfalnego. 
Dzień czwarty - Wyspa Ile de la Cite i Centrum Pompidou w pośpiechu żeby jeszcze zdążyć do 7 piętrowej Galerii La Fayette.
Piątego dna ogarnął nas szał pamiątkowy na Montmartre, miniaturki zabytków, breloczki, zapalniczki i inne fantastyczne pamiątki z symboliczną wieżą Eiffla. Po zwiedzaniu tamtejszych okolic zatrzymałyśmy się w kawiarni z "Amelii". Zostało nam trochę czasu na Moulin Rouge, które także okazało się nie robić wrażenia w ciągu dnia :P
Dzień zakończyłyśmy spacerem po Av.Montaigne, ślinieniem się przed wystawami drogich butików i kolacją pod wieżą (czyt. sucha bagietka przegryzana kiri).
Luźna niedziela zleciała równie szybko jak nasz cały pobyt, ostatnie zakupy, ostatni wieczór na pięknych, oświetlonych uliczkach Montmartre. 
Poniżej krótka fotorelacja, którą podobnie jak z Berlina mogliście zobaczyć na moim Instagramie. Wybaczcie za ciągły spam :P
Po powrocie oczywiście padło pytanie: Londyn czy Paryż?
Każda z tych stolic jest wyjątkowa, jednak moje serce nadal należeć będzie do Anglii :)
MUSEUM D'ORSAY
VERSAILLES
LOUVRE
SAINT CHAPELLE
NOTRE DAME
CENTRE GEORGES POMPIDOU
LA FAYETTE
AMORINO ICE CREAM

1 comment: